sobota, 14 stycznia 2012

Coquina uiuus


Wizyt ciąg dalszy. Na najbliższy warsztat wezmę dwie kuchnie. Skrajnie różne.

Pierwsza, kuchnia Biela, innym poznanym mi jest niepodobna. Nie podobna też mówić o niej ot tak.

Na starym Kazimierzu, pośród wielu śmiesznie ochrzczonych uliczek, znajduje się jedna, której nazwa przywołuje na myśl dziecięcą zabawę. Stoi tam kamienica, dozorczyni broni jaj jak prawdziwy brytan.

Bielowa kuchnia żyje. Żyje wszystko, co w niej napotkasz. Gdy zasiądziesz przy stoliku, niczym koty, zaczną się przymilać różnej maści warzywa. Piekielny dzbanuszek parzy herbatę, szemrając pod dzióbkiem szamańskie mantry. Gołąbki w środku nocy otwierają drzwi lodówki, dając właścicielowi znać o chęci powzięcia eskapizmu..


Kuchnia Biela, odsłona pierwsza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz