niedziela, 11 listopada 2012

barszcz

"Zobacz, jaka ciekawostka zainfekowała mój barszcz po 2 dniach... [...] W ogóle WTF! Tylko 2 dni i takie szlaczki się porobiły jakby tam była kapusta, a nie ma. Szok. Może jakieś warzywko już od początku było trefnięte..." Bywa tak, że po długim [lub krótkim] niewidzeniu się ze znajomymi, pierwszym wyprowadzanym tematem jest Nie zgadniesz, co stało się z moim obiadem/warzywem/chlebem etc. Bycie kojarzoną ze spleśniałymi owocami... w najśmielszych snach nie było o tym mowy. Dziękuję, że pamiętacie! Poważnie. [a przede wszystkim, pamiętamy, żeby nie dopuszczac do takich sytuacji. Blog blogiem, ale marnotrawstwo jest złe złe złe]

czwartek, 4 października 2012

Arbuz Beksińskiego

Lubię Beksińskiego, dlatego ucieszyłam się, gdy w lodówce znalazłam to. Zostawiony przez A. w folii arbuz udusił się, przeobraziwszy w jedną z katedr Beksińskiego. Jestem tego pewna. Z tego czerpał inspirację, nie jest ZB surrealistą, a realistą w czystej postaci. Naturalistą.

sobota, 22 września 2012

sobota, 3 marca 2012

Przedwiośnie!




Czuć wiosenność w każdym kroku i coraz cieplejszym promyku słońca i w skończonej sesji. Uff.

Na końce zimy, przedwiosnki - spleśniały jogurt [spodobały mi się te bursztynowe koraliki, które wytworzyły się na środku:]

Oho, na balkonie u mamy,do tej pory chyba, stoi jeszcze wigilijny bigos. Tradycji stanie się zadość.

PS. Na urodziny Panny Wiosny, 21 marca, przygotowuję niespodziankę!

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Kuchnia wykreowana



W świecie wykreowanym tak, że bardziej się nie da, w którym wizja z Truman Show urzeczywistnia się aż nazbyt namacalnie, mieszka pewna kreatorka. Nie gotuje.





PS. W szale sesyjnej prokrastynacji, proszę jakie ładne znalazłam:
http://a8.sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash4/394386_349675168393875_100000541840539_1289565_758352130_n.jpg

sobota, 14 stycznia 2012

Coquina uiuus


Wizyt ciąg dalszy. Na najbliższy warsztat wezmę dwie kuchnie. Skrajnie różne.

Pierwsza, kuchnia Biela, innym poznanym mi jest niepodobna. Nie podobna też mówić o niej ot tak.

Na starym Kazimierzu, pośród wielu śmiesznie ochrzczonych uliczek, znajduje się jedna, której nazwa przywołuje na myśl dziecięcą zabawę. Stoi tam kamienica, dozorczyni broni jaj jak prawdziwy brytan.

Bielowa kuchnia żyje. Żyje wszystko, co w niej napotkasz. Gdy zasiądziesz przy stoliku, niczym koty, zaczną się przymilać różnej maści warzywa. Piekielny dzbanuszek parzy herbatę, szemrając pod dzióbkiem szamańskie mantry. Gołąbki w środku nocy otwierają drzwi lodówki, dając właścicielowi znać o chęci powzięcia eskapizmu..


Kuchnia Biela, odsłona pierwsza.